Ktoś kto nie grał ten nie zrozumie, dla większości osób będzie to jedynie pikseloza, ale 15 lat temu to była wypas gierka, długa, trudna( mało ammo i zakręcone levele), ale najlepsze co było to soundtrack, po prostu zabija, kto chce posłuchać niech szuka na YT.
Nawet nie zła gra jednak do Blooda, Quake'a czy Chasma się nie umywa. Po prostu ten tytuł miał tego pecha że wyszedł w czasach rewolucji technologicznej na komputerach i dla tego wielu osobom nie zapadł w pamięć.
Kiedy gra miała premierę, mogłem sobie tylko pomarzyć o tym, żeby w nią zagrać (i marzyłem, oj marzyłem...!), z prostego powodu - mój piec nie posiadał jeszcze wtedy napędu CD-ROM... Dosłownie godzinami wgapiałem się w screeny w Secret Service, przeróżnymi podchodami próbując naciągnąć starych na kupno napędu - jednak wszystkie ściemy o tym ile to encyklopedii i innych edukacyjnych pierdół jest dostępnych na CD na nic się nie zdały, rodzice nie byli tacy głupi... :P Ba, pamiętam że pozytywna recenzja była nawet w Gazecie Wyborczej gdzieś na marginesie ichniego dodatku kulturalnego - też nie pomogło... :P
Potem na kilka lat o graniu zapomniałem, a kiedy już wróciłem, to zabrałem się za nadrabiane zaległości w najnowszych (wtedy, oczywiście) produkcjach.
Dopiero kiedy kilka lat temu załapałem retrobakcyla i zacząłem kolekcjonować c fajniejsze zabawki, których za dzieciaka nie miałem, Alien Trilogy o sobie przypomniało. Kiedy udało mi się dorwać największe marzenie połowy lat 90tych - SEGA SATURN - natrafiłem na ten tytuł ponownie. Radocha na 102.
Moim zdaniem gra zestarzała się z godnością, której pozazdrościć może wiele klonów Dooma z tamtych czasów. Co najważniejsze - atmosfera i klimat dzięki licencji "Obcego" nadają grze specyficzny ton. Wszędzie jest ciemno, ciasno i niepokojąco. Gameplay różni się od legendarnego pierwowzoru tym, że postawiono tu na survival, nie taszczymy ze sobą przyczepy z amunicją i mimo że gra daje nam do dyspozycji kilka rodzajów broni (wszystkie z nich znane z filmów) to taktyka "na Rambo" sprawdza się tylko jeśli gramy z kodami - tym samym odbiegając od gier z tamtych lat a przewidując niejako charakterystyczne dla survival horroru niedostatki amunicji i apteczek. Grafika nie straszy (w sensie - nie jest paskudna, bo te ciemne korytarze i przylepieni do ścian zainfekowani cywile potrafią podbić tętno), przeciwnicy jako płaskie sprite'y mi nie przeszkadzają, a sporo obiektów jest w 3D. Ambientowa muzyczka jest wręcz kojąca.
Gra się do dzisiaj całkiem fajnie, ale przyznam że po kilku śmierciach włączyłem sobie kody - dziś już nie szukam w grach wyzwania, od tego mam videła wytrwalszych ode mnie żeby popatrzeć jak się wkurzają :P Włączyłem sobie też na drugim kanale wersję na Playstation dla porównania. Graficznie nie ma wielkiej różnicy - wersja na Saturna jest nieco jaśniejsza, więc ciemność w grze jest "lepiej widzialna", nie musiałem tak wytężać wzroku żeby dostrzec pewne elementy otoczenia jak na plejce. Kolejną sprawą jest kontroler - gra na plejaku nie obsługuje analoga (po włączeniu cholerstwo blokuje wręcz pada) a d-pad, mimo iż ogólnie całkiem wygodny, nie sprawdza się moim zdaniem w FPSach zupełnie. Do tego jeśli chce się w pełni korzystać z dostępnych funkcji sterowania, czyli strafe'owania i biegu - należy trzymać pada w sposób, który korzystanie z krzyżaka czyni wręcz koszmarnie niewygodnym. Sega wygrywa tutaj na całej linii, nie tylko mając generalnie dużo lepszy d-pad, co ogólnie układ kontrolera bardziej sprzyjający graniu w oldskulowe FPSy (no, chyba że obsługują na PS analoga - wtedy nie ma czego porównywać). Summa summarum - w wersję Saturnową grało mi się przyjemniej, zaznaczając że to tylko moje osobiste odczucia, a w samej grze pomiędzy platformami nie ma właściwie różnic.
Ktoś urodzony już w obecnym tysiącleciu na pewno musi mieć sporą tolerancję lub zajawkę na retrogranie, żeby nie wyłączyć gry po minucie, to pewne. Dla mnie - nie jest to gra którą katowałbym z uporem, ale na PSPku sobie trzymam i czekając w kolejce na poczcie fajnie czasem sieknąć w aliena ze smartguna ;)