W filmie uderzyła mnie scena w której Ripley obudziła się na stacji kosmicznej. Gdy dowiedziała się, że minęło 57 lat, niemal poczułem jak dziwne musi być uczucie znalezienia się w świecie, które "należy" już do następnych pokoleń. Dla mnie było to uczucie, jakbym znalazł się w miejscu, w którym nie powinno mnie już być. Poczucie czegoś nienaturalnego, niezgodnego z prawami natury. Ripley musiała się chyba poczuć tak samo, bo ostatecznie zdecydowała się raczej "przykleić" do wątku związanego z jej przeszłością - choćby przerażającego, ale dające jej poczucie spójności w czasie. Naturalnie, 57 lat to nie jest na tyle dużo, aby wszyscy z jej pokolenia nie żyli, ale skok technologiczny i brak znajomych twarzy dookoła mógł sprawiać, że poczuła się źle. Nawiasem mówiąc, podobnie czują się pewnie starsi ludzie, którzy mają tendencje do zbytniego wracania do przeszłości lub działania zgodnie z jej standardami i modą.